„Przegląd Końca Świata: Blackout” Mira Grant

blackout

Wydawnictwo SQN, 2014

Ilość stron: 512

Data premiery: 27 sierpnia

 

 

 

Długo przyszło mi czekać na lekturę ostatniego tomu Przeglądu Końca Świata, a i tak udało mi się cały miesiąc przed oficjalną premierą. Od pierwszego tomu piszę peany pochwalne pod adresem tej serii i „Blackout” tego nie zmieni! To najlepiej dopracowana trylogia, jaką zdarzyło mi się czytać w życiu (z wyjątkiem „Władcy Pierścieni”).

Pomijam opis fabuły, gdyby ktoś nie czytał któregoś z poprzednich tomów. Wystarczy napisać, że Grant podejmuje akcję dokładnie w miejscu zakończenia drugiego tomu. Bez większej zwłoki od razu przechodzi do wyjaśnienia zakończenia poprzedniej części, które tak mnie zelektryzowało. I tu widać jak dobrze autorka przygotowała się do pisania. Bardzo się obawiałam, czy Grant da radę wybrnąć z tego przekonująco, ale ona zrobiła nie tylko to. Całe to wydarzenie wpisała w taki sposób w trzecią część, że stało się jednym z przełomowych faktów dla całej intrygi. Zresztą w całym trzecim tomie nie ma ani jednego zgrzytu. Podczas czytania długo czułam się, jakbym błądziła w ciemności. Wiele razy wstrzymywałam oddech, bo napięcie budowane jest tutaj od pierwszej strony. Nie potrafiłam przewidzieć zakończenia, ale na szczęście idealnie wpasowało się w całą serię. Wskoczyło na swoje miejsce niczym ostatni kawałek układanki.

Fantastycznie budowane są postacie, które wiele przeszyły przez te trzy tomy i odbiło się to na ich psychice, relacjach pomiędzy nimi. Odnośnie postaci Grant spuszcza na czytelnika pewną bombę, a później daje prztyczka w nos głosem jednego z bohaterów, który pyta przekornie, jak można się było nie domyślić skoro… I rzeczywiście jest to sprawa zupełnie oczywista, jeśli złoży się do kupy pewne znaki, które pojawiały się już od pierwszego tomu.

Mira Grant jest autorką rewelacyjnej, niezwykle przemyślanej serii. Nie ma tutaj dłużyzn naciągania faktów. Książki wzruszają, zaskakują, wywołują całą paletę emocji w czytelniku. Intryga poprowadzona jest perfekcyjnie. Bohaterowie są fantastyczni, można się z nimi zżyć. A zombie? Zombie są gdzieś w tle i rzadko wychodzą na pierwszy plan. Trochę przykro, że skończyła się tak niesamowita seria, ale z drugiej strony czekam niecierpliwie na kolejne książki tej autorki, bo ma niesamowity talent!

Naprawdę polecam! Ja z przyjemnością sięgnę po e-booki, które dopełniają tę historię i świat.

Za książkę dziękuję wydawnictwu SQN!

2 Komentarze

Filed under Książki

„Księga stylu Coco Chanel” Karen Karbo

Wiedziałam, że zaniedbuję bloga, ale teraz mam tego namacalny dowód – zapomniałam o 3 rocznicy blogowania! Już nawet nie mam wymówki, bo czytam, nie narzekam na brak wolnego czasu. To chyba jakiś blogowy kryzys, ale zdecydowałam, że nie zamierzam stracić tych 3 lat pracy, bo choć ostatnio często patrzę na pisanie recenzji jak na obowiązek, to nie zapomniałam, ile dawało mi to radości i satysfakcji. Zamiast marudzić biorę się porządnie do pracy, abym za rok mogła się pochwalić 4 rocznicą 😉 Dajcie mi parę dni na przejrzenie mojej biblioteczki i tradycyjnie ogłoszę urodzinowy konkurs 😉

coco

 

Wydawnictwo Literackie, 2014

Ilość stron: 252

 

 

 

 

Kto nie słyszał o Coco Chanel? Jest ona  nie tylko ikoną mody, ale również popkultury. Znalazło się mnóstwo jej naśladowczyń, a dom mody Chanel wciąż rozwija się pod okiem Karla Lagerfelda. Moda nie należy do moich głównych zainteresowań, dlatego jedyne z czym kojarzyłam Chanel to mała czarna i jej pikowana marynarka. Z ciekawością zagłębiłam się w książkę Karen Karbo, która na szczęście okazała się nie być dziwnym poradnikiem, a ciekawą opowieścią o Coco Chanel połączoną z najważniejszymi rzeczami, których możemy się od niej nauczyć.

Autorka w całkiem zgrabny sposób wplotła biografię nieprzeciętnej Chanel i pozwoliła, aby życie i zachowanie projektantki wciąż dawało nam inspiracje. Na pochwałę zasługuje również fakt, że Karbo nie zmusza nas do kupienia ubrań z domu mody Chanel za gigantyczne pieniądze, a przekłada filozofię Coco na współczesny świat i pokazuje, że małym kosztem wciąż można być stylową kobietą w stylu Coco Chanel.

Nie ukrywam, że dla mnie najciekawszą częścią książki była biografia Chanel. Karbo jednak nie opisuje nam dokładnego życiorysu Coco. Wybiera najciekawsze i najbardziej znaczące momenty z życia projektantki, z których wciąż możemy czerpać naukę. Pokazuje wiele anegdot, stara się rozjaśnić Chanelegendę (jak sama o niej pisze), bo Coco kłamała na swój temat i do dzisiaj nie wiemy, co jest prawdą, a co zgrabnym kłamstwem. Ma to swoje uroki, bo Chanel świadomie stworzyła sobie własny wizerunek, w czasach gdy nie było specjalistów od PR. Ponadto Karbo pokazuje, jak nieprzeciętną i bezkompromisową kobietą była Chanel i pomimo wielu jej wad wszyscy ją kochali. Można powiedzieć, że Chanel wyprzedzała swoje czasy.

„Księga stylu Coco Chanel” to lekka i przyjemna lektura, w sam raz na wakacyjne dni. Na pewno będzie idealną książką na plażę 😉 Karen Karbo ma bardzo lekki, dowcipny styl, wplata do książki również anegdoty dotyczące samej siebie, śmiałam się na głos, czytając o jej poszukiwaniach idealnego żakietu Chanel w Paryżu. Ja na pewno sięgnę po biografię Coco Chanel, bo Karbo zdołała zaszczepić mi fascynację tą nieprzeciętną kobietą.

Polecam!

3 Komentarze

Filed under Książki

„Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta” David Mitchell

tysiąc jesieni

Wydawnictwo MAG, 2014

Ilość stron: 618

 

 

 

David Mitchell to autor bestsellerowego „Atlasu chmur”, którego nie miałam okazji przeczytać. Jego druga książka „Tysiąc jesieni…” zebrała masę pochlebnych opinii, a jako że miejscem akcji jest Japonia, musiałam przeczytać. Niewiele wiedziałam o samej fabule przed sięgnięciem po książkę i dostałam coś czego zupełnie się nie spodziewałam.

Jacob de Zoet to holenderski urzędnik, który przyjeżdża do Dejimy położonej w zatoce Nagasaki, aby zbić majątek i ożenić się z ukochaną kobietą, która czeka na niego w ojczyźnie. Jest koniec wieku XVIII i mała faktoria Kompanii Handlowej dogorywa, najłatwiej zarobić na oszustwach, do których de Zoet nie ma zamiaru się uciekać. Wręcz przeciwnie przyjeżdża on z nowym naczelnikiem, aby w końcu zaprowadzić porządki i rozliczyć starych pracowników z ich przestępstw. Jak można się spodziewać nie czeka go ciepłe powitanie. Jakby tego było mało Jacob poznaje kobietę, która zmieni całe jego życie…

Pierwsze 100 stron było dla mnie koszmarem, bo dowiedziałam się wszystkiego o życiu faktorii i pracy urzędnika Kompanii, a niewiele rozwinęła się sama fabuła. Jednak kiedy na scenie pojawiła się Orito i historia zaczęła się niespiesznie rozwijać, odkryłam, że już wcale się nie nudzę, chociaż tempo rozwoju fabuły się nie zmieniło. „Tysiąc jesieni…” to wyjątkowo dobrze napisana powieść, w której nie ma wiele akcji, historia rozwija się niespiesznie, ale jednocześnie mocne punkty tej opowieści są idealnie rozmieszczone, bohaterowie są opisani niezwykle szczegółowo i subiektywnie. Do tego Mitchell nie odkrywa przed czytelnikiem wszystkich sekretów od razu i stopniowo odsłania kolejne warstwy tej historii, która tylko pozornie jest banalna.

Niespodziewanie uwiodła mnie ta słodko-gorzka historia. Niezwykle wiernie zostały odwzorowane japońskie realia z ich pełną sprzeczności kulturą. Myślałam, że wszystkie pochwały pod adresem tej książki są przesadzone, a tymczasem dołączam do chóru – ta powieść to naprawdę pierwszorzędna literatura!

Polecam!

Dodaj komentarz

Filed under Książki

„Legenda: Patriota” Marie Lu

patriota

Wydawnictwo Zielona Sowa, 2014

Ilość stron: 380

3 tom serii „Legenda”

 

 

Na lekturę trzeciego tomu „Legendy” musiałam czekać prawie rok, choć to w głównej mierze moja wina, ponieważ premiera książki odbyła się już jakiś czas temu. Opóźnienie wynika z faktu, że za każdym razem szukałam w księgarni w dziale fantastyki, s-f, a książka śmiała się do mnie z półki „dla młodzieży”. Na szczęście uświadomiłam sobie w końcu swój błąd, a następnym razem po prostu poproszę o pomoc 😉

Miałam całkiem spore oczekiwania do tego tomu. Końcówka „Wybrańca” mnie rozczarowała, długo czekałam na lekturę i jest to zamknięcie trylogii, której bohaterów naprawdę polubiłam. Akcja „Patrioty” dzieje się kilka miesięcy po wydarzeniach tomu drugiego, co oceniam mocno na plus. Republika zaczyna się odbudowywać, w czym pomaga June. Day zajmuje się sobą i swoim bratem i nie utrzymuje kontaktu z June (nie podaję konkretów, gdyby ktoś nie czytał któregoś z poprzednich tomów). Sprawy zaczynają się komplikować, kiedy Republika staje niespodziewanie na skraju wojny, a jedyna osoba, która jak się wydaje może temu zapobiec to Eden – brat Day’a.

„Patriota” jest znacznie lepszy niż „Wybraniec” – akcja jest znacznie żywsza, ale nie przekombinowana. Fabuła jest naprawdę solidna, chociaż jest tu kilka schematów to nie wpłynęły negatywnie na mój odbiór książki. June znajduje się w nowej dla siebie sytuacji i musi przemyśleć kim chce być i co chce osiągnąć. Day robi to, co potrafi najlepiej, co nie oznacza, że jest mu łatwo. Bohaterowie wydali mi się znacznie dojrzalsi niż w poprzednich częściach. Znacznie bardziej skomplikowana staje się relacja między nimi i muszę przyznać, że Marie Lu naprawdę zaskoczyła mnie pozytywnie kilkoma zwrotami w tej relacji, które znacznie pogłębiły psychologicznie postaci.

Sporym zaskoczeniem było dla mnie zakończenie. Obawiałam się jakiegoś słodkiego zakończenia rodem z Hollywood, tymczasem jest słodko-gorzko. Mimo wszystko byłam usatysfakcjonowana tym, w jaki sposób zakończyła się trylogia. Wśród zalewu książek z motywem antyutopii seria „Legenda” jest naprawdę godna polecenia, choć kierowana jest dla młodzieży można się przy niej naprawdę dobrze bawić – nie jest zbyt naiwna, ani cukierkowa, postaci są autentyczne.

Polecam!

Tom 1 „Rebeliant”

Tom 2 „Wybraniec”

Dodaj komentarz

Filed under Książki

„Polowanie na Wilka z Wall Street” Jordan Belfort

polowanie na wilka

Wydawnictwo Świat Książki, 2014

Ilość stron: 461

 

 

 

Ponowne spotkanie z Wilkiem z Wall Street było dla mnie równie przyjemne, co pierwsze. Jordan Belfort to naprawdę fascynujący człowiek z wielkim talentem do opowiadania. Głos, którym mówi z książki, może uwieść, obrzydzić, ale na pewno nikogo nie zanudzi. Ja należę do tych uwiedzionych, choć nieraz kręciłam głową z niedowierzaniem, czytając tłumaczenie i argumenty Belforta, który wciąż na nowo starał się usprawiedliwić i udowodnić, że tak naprawdę nie zrobił nic złego.

Tym razem Jordan Belfort opowie nam, co działo się po zakończeniu „Wilka z Wall Street”, czyli po zatrzymaniu go przez FBI i postawieniu mu zarzutów. Ale nie tylko, bo opisując swoje przesłuchania, wraca również do wydarzeń w swoim życiu przed założeniem Stratton Oakmont. Mimo iż opisane wydarzenia nie są już tak szalone jak te z „Wilka…” czytałam z wielkim zainteresowaniem. Belfort nie traci swojego ironicznego, nieco wulgarnego stylu, którym jest w stanie zahipnotyzować czytelnika. Jak poprzednio zadziwiały mnie jego uparte twierdzenia, że tak naprawdę nic takiego złego nie zrobił, ale udało mu się oczarować mnie na tyle, że kibicowałam, aby dostał niski wyrok.

Zaskakująca jest zmiana z jaką opisuje swoje żoną Nadine. Chociaż może nie powinnam być zaskoczona, bo gdy ktoś żąda rozwodu na schodach sądu zaledwie kilka dni po wyznawaniu miłości, nie świadczy to dobrze o tej osobie. Jednak Belfort ślepo zapatrzony w Nadine w „Wilku z Wall Street” nagle widzi w niej tylko naciągaczkę, kobietę, która poluje na majątek i właśnie opuszcza tonący statek.

Chyba najlepszą częścią tej książki jest opis współpracy Belforta z władzami. Fantastycznie odmalował swoją motywację, to w jaki sposób pogrywał podczas przesłuchań aż do momentu, gdy coś w nim pękło i zadziałał tak, aby zachować dla siebie choć resztki szacunku. To wydarzenie było ważnym punktem w książce, bo napędziło kilka innych, z których jak przypuszczam autor nie jest zbyt dumny. Jedno trzeba Belfortowi przyznać – ponownie nie oszczędza się, opisuje wszystko, każdy szkielet z szafy jest pokazywany czytelnikowi i analizowany. I chyba z tego powodu wybaczałam mu usprawiedliwianie się, bo w tej książce również nie ma bicia się w piersi i poczucia winy. Jordan Belfort pozostaje bezczelnym sobą, ale z jakim wdziękiem to robi 😉

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Świat Książki!

Dodaj komentarz

Filed under Książki